Z samego rana po dosyć zimnej nocy, udaliśmy się do miasta Alta a konkretnie do Alta Museum, w którym można m.in. zobaczyć oryginalne malowidła skalne z okresu 6000 - 2000 r. p.n.e. Po wyjechaniu z miasta na postoju obiadowym przyłączyła się do nas niemiecko-szwedzka para, która też jechała na Nordkapp. Trochę nas nastraszyli opowiadając, że spotkali ludzi wracających z Nordkapp, którzy opowiadali, że poprzedniej nocy temperatura spadła tam do -3 stopni. Nie nastroiło nas to szczególnie optymistycznie zwłaszcza, że najbliższą noc planowaliśmy spędzić głównie w samochodzie. Już na tym postoju na odludnym skrawku parkingu skąd do najbliższych miejscowości było po kilkadziesiąt kilometrów w każdą stronę, było nam z powodu silnego wiatru dosyć zimno przy 8 stopniach, zwłaszcza kiedy na moment zachodziło słońce. Jak się później okazało i tak mieliśmy ogromne szczęście i pogoda była wręcz wymarzona podczas dotychczasowej podróży. Dalsza droga prowadziła już brzegiem fiordu, i tutaj właśnie można zobaczyć jedne z najpiękniejszych krajobrazów Norwegii trudne do opisania słowami, a nawet do uchwycenia na zdjęciach. Jazda tą drogą była jeszcze trudniejsza niż w kanionie, a należało się spodziewać, że dalej będzie jeszcze trudniej. Po przejechaniu przez podwodny tunel o długości ok. 8 km, za który w sumie zapłaciliśmy 286 NOK (145 NOK za samochód z kierowcą i 47 NOK za każdą dodatkową osobę dorosłą) znaleźliśmy się na właściwym półwyspie Nordkapp, który tak na prawdę technicznie rzecz biorąc jest już wyspą. Właściwie dopiero tutaj mogliśmy na dużą skalę zetknąć się z tym co bardzo charakterystyczne dla północnej Skandynawii, a mianowicie dosłownie tłumów reniferów przechadzających się swobodnie po polach, przechodzących przez drogę i nic sobie nie robiących z turystów, dopóki któryś nie próbuje podejść za blisko. Do samego końca jedzie się tu bardzo krętą drogą z licznymi stromymi podjazdami i zjazdami. W połączeniu z bardzo silnym wiatrem i dużą ilością pieszych turystów i rowerzystów powoduje to, że jazda była dosyć stresująca. Wreszcie dotarliśmy do właściwego celu, oczywiście po wniesieniu drobnej opłaty w wysokości 215 NOK za osobę :) W centrum turystycznym znajduje się kilka restauracji i kawiarni, kino gdzie w cenie biletu można obejrzeć na specjalnym 120-stopniowym panoramicznym ekranie film o Nordkapp, małe muzeum tajskie ufundowane przez króla Tajlandii oraz niesamowity widok na ocean z wykutej w skale groty. Nie brak tu też sklepu z pamiątkami oraz osobliwej wystawy dokumentującej, w postaci przestrzennych odlewów, historię tego miejsca i wypraw turystycznych do niego. Oczywiście najbardziej charakterystycznym punktem jest stalowy globus znajdujący się prawie nad krawędzią ponad 300-metrowego urwiska opadającego do morza Barentsa. Każdy kto tu przyjeżdża musi obowiązkowo mieć zdjęcie z tym globusem, a dokładnie o północy (lub około godziny 00:20 kiedy słońce jest najniżej) uwiecznić przeświecające przez niego słońce. Podczas gdy dotarliśmy na miejsce niebo było już dosyć pochmurne chociaż często przeświecało zza chmur dosyć mocne światło słoneczne. Temperatura wahała się od 2 (kiedy słońce zaszło) do 5 stopni (w słońcu), a wiatr powodował, że po godzinie przebywania na zewnątrz, nie ma się szczególnej ochoty znowu tam wychodzić. Około godziny 22:00 udaliśmy się do samochodu, żeby przespać się w oczekiwaniu na magiczną północ. Po niecałych 2 godzinach snu obudził nas przejmujący chłód, bo na zewnątrz był już tylko 1 stopień, a niebo zachmurzyło się o wiele bardziej. Ale największym zaskoczeniem było morze ludzi w głównej hali centrum. Jak widać większość z nich przybywa na miejsce chwilę przed północą. Na zewnątrz było już tak zimno, że planowaliśmy wyskoczyć tylko na chwilkę w okolicach północy na sesję zdjęciową. Efekty tej sesji będzie można niedługo zobaczyć, ale co najciekawsze chwilę po północy zaczął padać śnieg :] Lekko zawiedzeni, że ze słynnego "midnight sun" niewiele wyszło, ale jednocześnie dumni z wykonania misji, zjechaliśmy ze szczytu "półwyspu" do pobliskiego Skarsvag, gdzie w nico ogrzanym samochodzie i temperaturze ok. 5 stopni na zewnątrz mieliśmy przespać najbliższe kilka godzin.