Estonia to dziwny kraj... Z jednej strony kierowcy w ogromnej większości rygorystycznie przestrzegają ograniczeń prędkości, a z drugiej potrafią trąbić na siebie lub przyjezdnych bez powodu. Hostel, w którym mamy rezerwację jest żywcem wyjęty z poprzedniej epoki, a czasy swojej świetności przeżywał zapewne za rządów Breżniewa. No ale cóż, nie dla luksusów jedzie się w taką podróż. Z jednej strony stare miasto jest bardzo ładne, w większości świetnie utrzymane albo właśnie remontowane kamienice, a z drugiej strony poza starówką na każdym kroku można spotkać pozostałości po imperialistycznych zapędach ZSRR, straszące pustką i sypiącą się wielką płytą. Zwiedzając starówkę mieliśmy okazję spróbować lokalnej wersji "uczty mięsnej dla dwojga", którą spokojnie można by obdzielić trzy osoby. O cenach lepiej nie wspominać, ale taka już uroda takich turystycznych miejsc. Ponieważ jutro bardzo wcześnie rano mamy zarezerwowany prom do Helsinek, a będzie to nasza pierwsza podróż z samochodem promem, udaliśmy się jeszcze dziś do portu żeby nie być czymś zaskoczonym w ostatnim momencie przed zaokrętowaniem. W bezpośrednim sąsiedztwie portu znajduje się pomnik stworzony po katastrofie promu "Estonia" w 1994r. Szczerze mówiąc nie nastraja to specjalnie optymistycznie przed pierwszą podróżą promem.