Miejscowość Parnu umieściliśmy w planie naszej wyprawy nie mając jakichś konkretnych podstaw tzn. opinii o ciekawych rzeczach, które można tu zobaczyć. Trochę przedwcześnie potępiłem łotewskie władze, ponieważ z obserwacji całej trasy z południa na północ przez Łotwę można zauważyć, że zły stan nawierzchni to właściwie domena tylko obszarów przygranicznych. Zupełnie jakby Łotysze chcieli odstraszyć zmotoryzowanych sąsiadów od swoich granic. Wędrując przez miasteczko nieodparcie nasuwa się porównanie go z polskim Sopotem. Oczywiście istotną różnicę stanowi odmienna architektura - np. tutaj większość prywatnych domów nie jest otynkowana tak jak w Polsce tylko obłożona sidingami. Jednak klimat jest bardzo zbliżony i o tej porze roku miasteczko jest prawie całkowicie puste. Punktem docelowym spaceru była bałtycka plaża, która jak się okazało jest bardzo szeroka i gdyby nie bardzo silny wiatr i dosyć niska temperatura wody (13 stopni), pewnie znaleźliby się wśród nas amatorzy kąpieli w Bałtyku. Dzięki temu, że na plaży nie było prawie żywej duszy to stanowiła świetny plener do mam nadzieję wielu ciekawych ujęć.